środa, 30 marca 2022

Recenzja "Kapłan" Kotowski

„Panie Boże… - zaczął szeptać. – Jestem Krzysztof Lorent, Twój sługa w habicie i ten, który musiał habit odrzucić”.

Krzysztof Kotowski to autor trylogii Kapłan. W pierwszej części o tym samym tytule, co seria, przedstawia księdza Krzysztofa Lorenta. Powieść jest podzielona na dwie części i tak naprawdę mogłyby być to dwie osobne książki. Jednak cieszę się, że w niej możemy poznać obie historie. Oczywiście są one ze sobą powiązane. Postać duchownego jest ciekawa, barwnie opisana, a sam bohater spokojny. Otrzymuje on „dar”, mianowicie przypomina sobie historię i umiejętności swoich przodków. To bez dwóch zdań oryginalne otwarcie fabuły, nikt chyba nie przypuszczał, że poznamy go w szpitalu psychiatrycznym. Jednak tak naprawdę książka rozpoczyna się retrospekcjami z 1692 r. p. n. e. i 987 r. Wnoszą one ciekawość i tajemniczość, a także oczekiwanie, co będzie dalej. Są to odniesienia do przodków Krzysztofa, o których wspomniałam wcześniej.

„Nie potrafisz wyjść poza te pięć umysłów! Świat szumi, mówi, kołysze się, straszy, pociesza, morduje, jednak nikt tego nie słyszy. Nikt nie słyszy tych głosów. A jak stajesz się wyjątkowy, wtedy przeklinasz tę chwilę i nie chcesz… Masz papierosa?”.

Tajemnicze zgromadzenie szuka Lorenta, przez co każdy w jego otoczeniu jest narażony na niebezpieczeństwo. W szpitalu ma zająć się nim pani doktor Ola Sambierska. Bardzo wybuchowa postać, szczera, a na dodatek z dużą niechęcią do duchownych. Jak można się domyśleć Lorent jest uważany za szaleńca. Nikt nie wierzy w jego tajemnicze umiejętności, aż do czasu, gdy ludzie w zielonych habitach pojawiają się i zaczynają zagrażać bohaterom.

„Jak uczy nas historia cierpliwość jest jedną z najpotężniejszych, ale i, niestety, najrzadziej spotykanych cnót. Jej brak strącał już z piedestału największe potęgi tego świata. Najmężniejsi herosi ginęli, popełniając ten błąd. A na historii znamy się tutaj chyba szczególnie dobrze, prawda, chłopcze?”.

Bohaterami, o których warto wspomnieć są także profesor Wilecki i profesor Link. Oboje interesują się historią. Dzięki nim poznajemy historie,łatwiej też wyobrazić sobie wydarzenia z przeszłości, która miała wpływ na obecną sytuację. Ciekawymi i różnorodnymi postaciami są osoby w zielonych habitach. Poznajemy dość wielu braci tajemniczego i niebezpiecznego towarzystwa, dlatego nie będę ich tu wymieniać. Na dodatek stresowałabym się, że źle zapamiętałam ich nazwiska. Warto zaznaczyć, że są to obcokrajowcy, musicie mi wybaczyć (albo i nie musicie). Ważną rolę odgrywają też policjanci, którzy według mnie wprowadzają też dużo humoru. Moim zdaniem są ukazani w odrobinę niekorzystnym świetle. W późniejszej części do naszej ekipy dołącza również ksiądz Adrian i tajemnicza, niebezpieczna Haiku.

„Świat jest zły, ale to my jesteśmy od tego, aby go zmienić. Nie musimy do tego budzić bogów”.

Urozmaiceniem książki jest masa świetnych cytatów i interesujących teorii oraz myśli. W jakiś sposób zmusza nas do spojrzenia na różne aspekty życia czy wiary. Na dodatek można powiedzieć, że autor przemycił w książce małe teorie spiskowe na temat pewnych wydarzeń.

Warto poznać tę historię, jest na pewno oryginalna, nieco inna i wciągająca.